Historia, którą chcę wam opowiedzieć, jest w wielu miejscach niezwykle podobna do tego, co przeżyli rozbitkowie statku Batavia u wybrzeży Australii, a które to dzieje opisałem w powieści Australijskie piekło. Jednocześnie odmienna – rozbitkowie płynący na pokładzie jednostki Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej byli bowiem ludźmi wolnymi i po katastrofie dochodziło między nimi do podziałów, walk, bezprzykładnych okrucieństw i gwałtów. W przypadku rozbitków z wyspy Tromelin wszyscy, których pozostawiono na śmierć, byli niewolnikami i, jak wynika z badań archeologicznych, stworzyli małą, pomagającą sobie społeczność. Ale po kolei.
Wyspa Tromelin – położenie
Tromelin ma powierzchnię niespełna jednego kilometra kwadratowego. Leży w zachodniej części Oceanu Indyjskiego, około 450 km na wschód od wybrzeży Madagaskaru. To ławica piasku o długości 1723 m i szerokości 818 m porośnięta z rzadka niską roślinnością. Pierwotnie nosiła nazwę Isle de Sable (pl. Wyspa Piasku), jednak wydarzenia, o których przeczytacie, zmieniły nie tylko losy, ale i nazwę tego piaszczystego skrawka lądu.
Katastrofa na morzu
Tysiąc siedemset sześćdziesiąty pierwszy rok był znamienny w historii wyspy. W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia na pobliskich rafach koralowych rozbił się dowodzony przez Jeana de Lafargue’a żaglowiec Utile (pl. Użyteczny) pływający pod banderą Francuskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na pokładzie wiózł na Mauritiusa (nazwa współczesna) kontrabandę – 160 niewolników z Madagaskaru, a konkretnie z ludu Malgaszy. Niewolnictwo nie było wówczas zakazane, ale koncesjonowane, a de Lafargue nie miał stosownych pozwoleń.
Według relacji pisarza okrętowego kapitan dysponował dwiema mapami morskimi, na których podano rozbieżne położenie wyspy. Nie zachował mimo to ostrożności i przy silnych, dochodzących do 20 węzłów, wiatrach rozbił jednostkę na rafach. W tym aspekcie historia statku VOC Batavia jest niczym odbicie w lustrze katastrofy Utile. Większość niewolników utonęła – siedzieli zamknięci w ładowniach – ale na skutek rozdarcia kadłuba, część z nich (60 do 80 osób) zdołała ujść z życiem. Ze 140-osobowej francuskiej załogi katastrofę przetrwało aż 123 ludzi.
Powrót na Madagaskar
Kapitan de Lafargue, widząc skutki swojej niekompetencji, załamał się nerwowo, a dowodzenie akcją przejął pierwszy oficer Barthélémy Castellan du Vernet. Obydwie grupy zeszły na ląd, gdzie przebywały przez dwa miesiące, żywiąc się zapasami zabranymi z pokładu Utile. Francuscy marynarze ze szczątków wraku zbudowali prowizoryczny statek, nadając mu imię La Providence (pl. Opatrzność), którym udali się na Madagaskar. Zabrali przy tym całe zdatne płótno żaglowe, co uniemożliwiało pozostałym skuteczną budowę kolejnej łodzi. Niewolnikom na Isle de Sable zostawili zapasy żywności, które miały wystarczyć na trzy miesiące. Nie działali zapewne z pobudek altruistycznych, po prostu dbali o swój „towar”.
Po czterech dniach udało im się dotrzeć na Mauritiusa, kapitan zmarł w trakcie drogi. Pierwszy oficer – Barthélémy Castellan du Vernet – nakłaniał gubernatora, by wysłał statek na ratunek rozbitkom, ale ten wściekły za złamanie zakazu handlu niewolnikami, odmawiał tym prośbom. Po pewnym czasie wybuchła wojna siedmioletnia (1756–1763) i zapomniano o Malgaszach z wyspy Isle de Sable.
Na ratunek rozbitkom
W 1775 roku, czyli czternaście lat po tragedii, na skutek ciągłych próśb o pomoc dla rozbitków słanych do władz przez du Verneta, w pobliżu wyspy pojawił się francuski statek La Sauterelle (pl. Konik Polny). Spuścił szalupę z dwoma marynarzami, która niestety rozbiła się na rafach. Jeden z członków załogi utonął, drugi dopłynął wpław na wyspę. Z uwagi na warunki pogodowe i podwodne rafy kapitan zrezygnował z ponownego podejścia.
W kolejnych miesiącach podjęto jeszcze dwie próby (bez powodzenia). Sztuka ta udała się dopiero 29 listopada 1776 roku, czyli 15 lat po feralnych wydarzeniach. Do wybrzeży tego skrawka piasku przybił francuski okręt wojenny La Dauphine (pol. Delfin). Francuskich marynarzy pod dowództwem Jacquesa Marię Boudina de Tromelina, pana Lanuguy i oficera Królewskiej Marynarki Wojennej Francji zdziwił ogień, który dostrzegli na bezludnej zdało się łasze piasku. Współczesna nazwa wyspy wywodzi się właśnie od jego nazwiska. Ku swojemu zaskoczeniu Francuzi zastali na miejscu siedem kobiet i jedno ośmiomiesięczne niemowlę.
Co działo się przez ponad dekadę na bezludnej wyspie?
Spróbuję zrekonstruować te wydarzenia, bazując na relacjach świadków i badaniach archeologicznych. Naukowcy uważają, że większość niewolników zmarła w ciągu pierwszych kilku lat. Część z nich – przekazy podają, że 18 Malgaszy – idąc wzorem francuskich marynarzy, zbudowała prowizoryczną łódź i wyruszyła w morze kilka miesięcy po katastrofie. Słuch o nich zaginął. Przy życiu na wyspie pozostało około 15 ludzi.
Wrak statku niewolniczego Utile odnaleziono na głębokości 7 metrów. Jednostka pierwotnie osiadła na rafach w pobliżu wyspy, co dało rozbitkom szansę na przetrwanie. Zabrali wszystko, co mogło się przydać w tych okolicznościach, w tym mnóstwo drewna. To ostatnie służyło do rozpalania ognia, na piaszczystej wyspie brakowało bowiem roślinności. Według przekazów/mitów raz rozpalone ognisko płonęło przez piętnaście lat podsycane konstrukcją statku Utile. Bardziej prawdopodobny jest jednak fakt, iż rozbitkowie dysponowali krzesiwem.
Uwięzieni na Tromelin – codzienne życie niewolników
W skład żywności, którą dysponowali Malgasze, wchodziły zapasy podróżne, w tym: solone mięso w beczkach, słonina, fasola, kasza, groch i mąka. Część dostarczyła w pierwszych dniach szalupą załoga statku, resztę z czasem sami ściągnęli z wraku. Zapewne przez wiele miesięcy był on osiągalny, nim prądy czy sztormy zniosły pozostałości na głębiny. Szczęściem w pobliskich wodach nie było rekinów. Zapewne uzupełnieniem diety były okoliczne ryby i mięczaki, sama wyspa bowiem nie miała rozbitkom wiele do zaoferowania. Dietę uzupełniali oni okresowo ptasimi jajami, ale z uwagi na brak broni palnej ptaki raczej pozostawały poza ich zasięgiem. Wielkim dobrodziejstwem okazały się żółwie, dla których ten skrawek piasku był środowiskiem lęgowym.
Ogromny problem stanowił brak wody pitnej. Mieli nieco zapasów, była też deszczówka, ale to wszystko. Jak przeżyli 15 lat w takich warunkach? Wykopali wprawdzie głęboką na 5 metrów studnię, ale woda w niej była słona. Zakładam, że bazowali na kapryśnych opadach deszczu zbieranych do wielkich ołowianych mis…
Podobnie wyglądała sytuacja na wyspie Beacon, gdzie przebywali rozbitkowie z Batavii, co opisałem na łamach mojej powieści Australijskie piekło:
Sama wyspa niewiele mogła zaoferować rozbitkom. Szczęściem trafili na nią w okresie lęgowym, a co za tym idzie, w trawie znajdowali mnóstwo jaj. Gdy to źródło pożywienia wyschło, w płytkich atolach zbierali kraby, jadalne strzykwy, homary i łowili ryby. Ludzie wysyłani na prymitywnych łodziach, nieledwie tratwach na pobliskie wysepki w poszukiwaniu wody, wracali bez dobrych wieści, ale z upolowanymi tam uchatkami i wyrzuconym na brzeg drewnem. Miejscowe zasoby wespół z zabranymi jeszcze ze statku zapasami pozwalały przeżyć, ale braki były coraz bardziej odczuwalne. Szczęściem padające w tym okresie deszcze dostarczały wody pitnej – w ilościach na granicy przeżycia, ale zawsze.
Według relacji rozbitkowie początkowo chronili się przed palącym słońcem i cyklonami w zbudowanych z żagli namiotach. Z czasem jednak część płótna zabrali Francuzi i nieszczęśnicy zostali zmuszeni do budowy siedzib z bloków koralowca. Jak stwierdzono w trakcie badań archeologicznych, ich mury mały niebagatelną grubość do półtora metra.
Ta niewielka społeczność dysponowała jedynie narzędziami wydobytymi z wraku lub takimi, na które dało się przerobić przedmioty użyteczności codziennej. Mieli młotki, igły do szycia żagli, łyżki i okucia skrzyń. Te ostatnie posłużyły zapewne do sporządzenia prowizorycznych noży. Czas, słońce i woda szybko zniszczyły odzież rozbitków. Jak wskazują badania archeologiczne, ubrania robiono potem z ptasich piór i sznurków. Niewolnicy dysponowali też sześcioma miedzianymi rondlami, które okazały się niezbędne do przetrwania. Odnaleziono je po przybyciu pomocy i mówić, że były często naprawiane i łatane, to jakby nic nie powiedzieć.
Co ciekawe, ołowiane elementy zastawy stołowej i poszycia statku przetopiono, by uzyskać pojemniki na wodę – ogromne misy. Dziś wiemy, że podobnie jak ołowiane rury w starożytnym Rzymie, tak przechowywana woda była powodem wielu groźnych chorób. Ołów ma tendencję do kumulowania się w kościach, włosach, zębach oraz paznokciach. Tam już nie ulega rozkładowi, więc przez całe życie gromadzimy go coraz więcej i więcej. Powoduje to wiele zaburzeń, w tym choroby układu nerwowego. Być może część Malgaszy oszalała, choć tego nie wiemy. Jedno dziecko może być dowodem nie tylko złych warunków bytowych, ale i wywołującej bezpłodność choroby zwanej ołowicą.
Miedziane miski używane przez wiele lat przez malgaskich rozbitków były wielokrotnie naprawiane. Ich wygląd odzwierciedla upływ czasu, zanim uratowano ocalałych.
Finał tragicznych wydarzeń
Czy niewolnicy poddali się i czekali biernie na koniec? Być może, ale próby dostania się na wyspę z 1775 roku musiały dać im okruch nadziei. Zgasił go zapewne widok dwóch kolejnych nieudanych podejść, jednak rozniecała obecność francuskiego marynarza. Na kilka miesięcy przed ratunkiem siedem osób – w tym trzy kobiety i Francuz z La Sauterelle – wyruszyli w morze na pokładzie tratwy z żaglem utkanym z ptasich piór i przepadli bez wieści.
Szczęśliwcy, którym dane było przeżyć te 15 niesamowicie ciężkich lat, zostali zabrani na Mauritiusa. Siedem kobiet i niemowlę, którzy trafili do świata różniącego się od tego, co dane im było pamiętać. Przede wszystkim zakazano niewolnictwa i kobiety zostały natychmiast uwolnione. Nowy zarządca wyspy Jacques Maillart-Dumesle zrobił więcej, przyjął pod swój dach rodzinę: babkę i matkę z ośmiomiesięcznym synkiem. Dziecko ochrzczono i nadano mu imię Mojżesz Jacques.
Jak dalej potoczyły się losy uratowanych rozbitków? Nie wiadomo. Tragedia ciemnoskórej ludności na wyspie Tromelin posłużyła w kolejnych latach do walki z niewolnictwem i jego zniesienia 4 lutego 1794 przez władze Francji. Napoleon Bonaparte w 1802 roku przywrócił niewolnictwo. Ostatecznie zaniechano tego haniebnego procederu dopiero w 1848 roku.
Źródła
J. Weeks, The Shipwrecked Slaves of Tromelin Island: A Crime of Lese-Humanity, https://journals.openedition.org/angles/820?lang=fr [dostęp: 11.04.2022].
S. Patel, Castaways, https://www.archaeology.org/issues/145-1409/features/2361-tromelin-island-castaways [dostęp: 11.04.2022].
Gli schiavi dimenticati, https://www.bizzarrobazar.com/2013/09/28/gli-schiavi-dimenticati/ [dostęp: 11.04.2022].
Jak to możliwe, że przeżyli? Niesamowita historia wyspy Tromelin, https://kobieta.interia.pl/podroze/news-jak-to-mozliwe-ze-przezyli-niesamowita-historia-wyspy-tromel,nId,5376678 [dostęp: 11.04.2022].