Ludzie dotarli na tzw. Sahul, czyli połączone wówczas Australię, Nową Gwineę i Tasmanię, około 65 000 lat temu. Była to jednak stosunkowo nieliczna fala osiedleńcza, zapewne za sprawą morderczej odległości. Pierwotni żeglarze bowiem musieli pokonać 200 kilometrów otwartego oceanu. Jak więc doszło do zasiedlenia Australii? Które z morskich mocarstw miało tu decydującą rolę? Zapraszam do przeczytania o prapoczątkach najmniejszego i najrzadziej zaludnionego z ziemskich kontynentów.
Nieznany ląd rzymskiego kartografa
Terra Australis była legendarnym kontynentem wymyślonym przez Pomponiusza Melę i umieszczonym przez Klaudiusza Ptolemeusza na jego mapie świata powstałej około 160–180 roku n.e. Autor dedukował, zresztą całkowicie błędnie, iż na południu w celu równoważenia Ziemi musi istnieć jakiś ogromny ląd dorównujący rozmiarami Eurazji. Kontynent nazwał Terra Australis Incognita (łac. Nieznany Ląd Południowy). Na mapach był przedstawiany jako rozległy obszar wokół bieguna południowego (pomylony z Antarktydą).
Prehistoryczny kontynent Sahul
Trasa podróży i miejsce pierwszego zejścia ludzi na ląd w Australii wciąż pozostają dla archeologów tajemnicą. Istnieje jednak na ten temat co najmniej kilka hipotez. Wiadomo, że podczas zlodowacenia (pomiędzy 100 a 10 tys. lat temu), które było powodem obniżenia poziomu oceanu światowego, Sahul stanowił jeden kontynent obejmujący Australię, Nową Gwineę oraz Tasmanię. Największą powierzchnię osiągnął około 22–23 tys. lat temu, gdy poziom morza był niższy o 135 metrów od współczesnego. Właśnie z obniżenia poziomu oceanów mieli skorzystać ówcześni ludzie i zasiedlić tę ziemię. Nie było to łatwe zadanie, gdy weźmiemy pod uwagę, że cieśnina dzieląca Sahul i wyspę Timor nawet przy korzystnych warunkach miała 200 km szerokości!
Zasiedlenie Australii – Aborygeni
Badania dowodzą, że Aborygeni to najstarsza i jednocześnie niepodobna do żadnej innej kultura na świecie. Jak i skąd dotarli na teren dzisiejszej Australii? Jedna z teorii zakłada, że przybyli z archipelagu indonezyjskiego na północy, przez wyspę Timor. Inna, że zasiedlili zachodnią oraz południową Gwineę, która później utworzyła z Australią Sahul. Te teorie nie wykluczają się wzajemnie, gdyż możliwe jest, że kilka fal osadniczych dotarło na ląd w różnym czasie albo w podobnym, tyle że w innych punktach geograficznych kontynentu.
Warto wspomnieć, że istnieją również hipotezy, że 5 tysięcy lat temu do wybrzeży Australii dopłynęli Egipcjanie na statku dowodzonym przez egipskiego księcia o imieniu Nefertitu. Sama jednostka miała ulec katastrofie, a załoga walczyć o przetrwanie z tubylczą ludnością i zmiennymi warunkami atmosferycznymi. Jednym z dowodów na obecność Egipcjan w Australii mają być rzeźby w kamieniu odkryte w latach 70. XX wieku przez Alana Dasha. Zainteresowanych tym tematem zapraszam do przeczytania innego z artykułów na moim blogu: Egipskie hieroglify w Australii – dzieło starożytnych?
Holendrzy u wybrzeży Australii
Nowożytne odkrycie Australii przypisuje się żeglarzom holenderskim. Osiemnastego listopada 1605 roku Holender Willem Jonsch (Janszoon) wyruszył w podróż z Bantamu (miasta w Indonezji na Jawie) w kierunku zachodniego wybrzeża Nowej Gwinei. Po przemierzeniu Morza Arafura (morze przybrzeżne w zachodniej części Oceanu Spokojnego) wpłynął do Zatoki Karpentaria. Żeglował na szybkim, lekko uzbrojonym statku o nazwie Duyfken (pol. Gołąbek).
W czasie tej wyprawy, uznanej za pierwsze, udokumentowane i bezsporne odkrycie kontynentu, kapitan sporządził mapę z zaznaczoną trasą rejsu. Jego jednostka zawinęła do australijskiej zatoki nazwanej na cześć gubernatora VOC Zatoką Karpentaria (hol. Gulf of Carpentaria). Janszoon sądził jednak, że dopłynął do południowej części Nowej Gwinei, a odkryte przez siebie ziemie nazwał Nieu Zelandt.
W 1616 roku do zachodniego wybrzeża Australii dotarł inny Holender – Dirk Hartog – dowodzący posiadającym 700 ton ładowności statkiem Eendracht (pol. Zgoda, Jedność lub Unia). Jednostka wypłynęła z portu Texel 23 stycznia 1616 z zamiarem dopłynięcia do portu w Batawii w Holenderskich Indiach Wschodnich. Zbliżoną trasę miała pokonać Batavia kilkanaście lat później. Ten pechowy rejs i jego skutki opisałem w powieści Australijskie piekło i bardziej szczegółowo omówię w dalszej części artykułu. Jeśli chcecie przeczytać więcej o Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, zapraszam do przeczytania innego ze wpisów na moim blogu: VOC – dwa wieki dominacji na morzach.
Dirk Hartog zszedł na wyspę u wybrzeży Australii w dzisiejszej Zatoce Rekina, która obecnie nosi jego imię. W 1619 roku do zachodniego wybrzeża Australii (obecnie Ziemia Edela) dopłynęli kolejni Holendrzy: Fryderyk de Houtman i Jakub Edel, a w 1627 roku na południowo-zachodnim wybrzeżu (obecnie przylądek Nuyts) wylądował holenderski żeglarz Piotr Nuyts. W 1627 roku Wielką Zatokę Australijską odkrył Holender – Frans Thyjssenan (Thyssen) – kapitan statku Gulden Zeepaerdt (pol. Złoty Konik Morski), który płynął z Przylądka Dobrej Nadziei do Batawii.
Katastrofa Batavii
Pamiętając, iż Batavia była w tym rejonie w czerwcu 1629 roku, będący na jej pokładzie marynarze i urzędnicy VOC musieli dysponować informacjami na temat Australii z pięciu źródeł i nie była to raczej wiedza zachęcająca do eksploracji kontynentu. Nocą z 3 na 4 czerwca 1629 roku, w gęstej mgle, Batavia minęła w odległości kilku mil od strony prawej burty pierwsze rafy otaczające archipelag wysp Abrolhos u wybrzeży najmłodszego z kontynentów.
Według błędnych obliczeń kapitana Jacobsza odległość ta miała wynosić wówczas około 600 mil! Skiper wyszedł nawet ponoć na pokład (tak wynika ze spisanej relacji z wyprawy kupca Pelsaerta) i dostrzegł w oddali białawą plamę (woda rozbijająca się o rafy), ale marynarz na „oku” o imieniu Hans miał go uspokajać, iż jest to jedynie odbicie księżyca. Jak już wspominałem, wydarzenie, podobnie jak jego skutki dla członków załogi, stały się dla mnie bazą do napisania awanturniczo-przygodowej powieści Australijskie piekło.
W oddali ujrzał coś, co zdało się bledszą plamką na morskiej tafli. Szybkim krokiem ruszył w stronę grotmasztu.
– Który na oku?! – krzyknął, składając dłonie w rulon.
– Hans, panie kapitanie – rozległ się dochodzący jakby z nieba głos.
– Mgła poszła w górę. Zdaje mi się, że widziałem pianę, dobre pół mili przed dziobem. Zobacz no, co to może być.
Kilka chwil marynarz próbował wypatrzyć niebezpieczeństwo, ale woda jak była czarna i lekko opalizująca, taką pozostała.
– Nic żem nie zoczył, kapitanie! Może to księżyc odbił się w morzu!
– Jesteś pewien?
– Przysięgam na moją matkę, kapitanie. Pusto.
Około godziny 2.00 statek VOC w trakcie rejsu przez Ocean Indyjski wpadł na rafy w pobliżu niezamieszkałej jeszcze przez Europejczyków Australii, około 50 km od jej zachodniego wybrzeża. Zgodnie z opisem starszego kupca – on sam spał w momencie katastrofy i uderzenie o dno wyrzuciło go z koi – jednostka po zderzeniu z przeszkodą przechylała się z jednej burty na drugą, by osiąść na sterburcie.
Statek zmieniał pozycję, kładąc się ze zgrzytem stępki to na lewej, to znów na prawej burcie. Wiatr dął w resztki poszarpanych żagli, jakby chciał wyrwać ciężki kadłub z objęć rafy, ale i wielkiej wichury byłoby za mało.
Kto naprawdę odkrył Australię?
W świecie naukowym w latach 70. XX wieku rozgorzała dyskusja wskazująca, iż pierwszym Europejczykiem w Australii nie był Holender, lecz Portugalczyk Cristóvão de Mendonça, który w latach 1521–1524 jako kapitan floty złożonej z trzech karaweli miał odkryć ten kontynent. Podróż byłaby wówczas utrzymywana w tajemnicy, gdyż eksploracja ta naruszałaby postanowienia traktatu z Tordesillas (1492), zgodnie z którym region (i jego bogactwa) znalazłby się w dominium Hiszpanii. O tym, czy są podstawy, by tak sądzić, może opowiem w innym artykule.
1 komentarz
Świetny artykuł! Zawsze mnie dziwiło że Portugalczycy kręcący się po Oceanie Indyjskim od stu lat wcześniej niż Holendrzy nie natknęli się na Australię